Tor poznań 6 czyli niespodziewanka
d a n e w y j a z d u
44.00 km
0.00 km teren
01:28 h
Pr.śr.:30.00 km/h
Pr.max:44.70 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Zdobywca pucharów ;)
Tak się wahaliśmy czy pojechać do Dębówca na MTB czy na Tor Poznań. Wygrał Tor bo mój góral skrzypi jak nieszczęście domagając się wymiany czegoś tam a szoska skrzypi nieco mniej. Do tego dziewczynki miały zapewnione atrakcje pt: robienie masy papierowej itp. u babci w Poznaniu, więc padło na tor. Pogoda była taka se i dobrze, że zabrałam rękawki bo na rozgrzewce zalatywało zimnem.
Na Torze pojawił się Rodman, MaciejB, MaciejB zwany Biniem w roli zawodników oraz Ania W z Mateuszem do pokrzykiwania na mecie. Przed startem jak zwykle pogaduchy i zdjęcia
i nagle strat i jak zwykle ogień. Przez kawałek jadę za Małgosią Zelner (wielki sukces) haha :) a potem niestety odjechali mi wszyscy ( tak sie mi nie mogącej się odwrócić wydawało) gdy nagle MaciejB wyskakuje z za moich pleców i daje koło. Całe szczęście bo było pod wiatr. Maciej w swej dobroci użyczał mi koła cały czas i tak sobie dojechaliśmy do jakiejś grupki.
z którą jechaliśmy parę okrążeń. Niestety współpraca szła słabo. Ten młody z babką w pomarańczu strasznie rwali tempo , ten za mną pluł i charkał a tandem (na końcu) jechał cicho i raczej na końcu. Maciej co jakiś czas inicjował ucieczki ale niestety nie dawałam rady. Ostatecznie osłabłam na tyle, że postanowiłam ich opuścić. Maciej jak rasowy dżent postanowił mnie nie zostawiać na tym oceanie asfaltu i puściliśmy grupkę w diabły.
Razem jechało mi się bardzo dobrze zwłaszcza, że za każdym kółkiem na mecie miałam doping a Maciej dawał się wyprzedzać ku mojej uciesze. Dostaliśmy 3 duble (ja liczyłam, że tym razem będzie 5) ale coś peleton wolno jechał a raczej my z Maciejem zapieprzaliśmy jak szaleni więc tylko 3 ;)
Zrobiliśmy 11 kółek a tyle się naśmiałam, że nawet nie wiem kiedy nadszedł koniec i na mecie nie zrobiłam efektownego finału :(.
Potem znowu gadanie i zdjęcia
a potem nagrody. Jechały nas 4 więc poszłam się przebrać by nie widzieć tej sromoty mojej, że nie dostaję plazdingowego medalu gdy nagle me szanowne nazwisko jest wywołane w generalnej klasyfikacji. Ha ha!! I to była ta niespodziewanka. Zajęłam 3 miejsce. Szybko zakładałam teamowy ciuch zdarty z mężowskiego grzbietu i wskoczyłam na podium.
`I teraz słuchajcie!!! DOSTAłAM kopertę i to nie z listem gratulacyjnym tylko z forsą. Nie było tego wiele ale coś zbytkownego sobie kupię. Może łańcuch do roweru a może na szyję ;)
Jestem bardzo zadowolona, pojeździłam sobie, noga nie bolała (dzisiaj za to znowu daje popalić) zjadłam obiad w miłym towarzystwie, dostałam forsę na waciki .
Cudo niedziela :)
Kategoria szosa, wyścig
komentarze
Reszta to odlot !!! Gratulacje !!!