JoannaZygmunta prowadzi tutaj blog rowerowy

Mój blog nie tylko o rowerowaniu :)

Miałam pecha - marton Wałacz

  d a n e    w y j a z d u 42.88 km 0.00 km teren 02:16 h Pr.śr.:18.92 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Lipican vel Mondi
Niedziela, 24 sierpnia 2014 | dodano: 25.08.2014

Z rańca we Wałczu pojawiło nas się sporo :)  Pogadaliśmy, pośmialiśmy się i było fajnie :)


Start jak to start. Po asfalcie  łapię się dziadka w białym i sobie jedziemy. On chyba znal trasę bo doskonale wie jak jechać aby ominąć łachy piachu, więc jadę sobie za nim. Trochę mnie denerwuje bo na każdym podgórku wstaje na pedały co i tak mu nic nie daje bo mi nie odjeźdźa. Gdzieś na 18 km nagle widzę a ja nie mam powietrza w kole. Ło matko! Dziadek odjechał a ja sama jak palec! Niby mam mleczko w kole ale nic się nie zatyka. W środku jakieś gluty, upaprałam się jak świnka jakoś wepchnęłam dętkę ale czasu straciłam co niemiara. Wściekła byłam jak sami diabli. Gnałam potem ile sił, bo widziałam, że zamykają trasę o 13 i mogę nie zdążyć.  Na wjeździe na 2 pętlę byłam o 13,05 widziałam jak odjeżdża samochód pomiaru czasu. Złachana byłam jak pies i nic mi to nie dało. Nie mogłam wjechać na drugą rundę. Potem już sobie odpuściłam i jechałam z nóżki na nóżkę bo czułam że nadchodzi ciemność.  Na samym końcu, tuż przy mecie, na podjeździku piaskowym, którego normalnie bym nie zauważyła, miałam taki kryzys, że musiałam zleźć z roweru. Normalnie ciemność. Masakra.
Wjeżdżam na metę a Kurek wrzeszczy, że jestem drugą kobietą na mega. Człowieku zastanów się! Nagle taki progres? Epo do zupy dorzucam zamiast soli? Musiało coś się stać, że przyjechałam wcześniej. Krótko mówiąc , lepiej nic nie mówić.
Dali mi DNF chociaż regulamin mówił coś innego. Coś mi tam świtało, że powinnam być i tak sklasyfikowana ale nie miałam regulaminu. Wczoraj napisałam coś w rodzaju protestu ale nie liczę a wiele.
Nie udany był to maraton ale za to na mecie było super fajnie. Leżeliśmy na trawie, gadaliśmy, śmialiśmy się

i czekaliśmy na tombolę. W tym czasie zbierały się czarne chmury aż lunęło

Nagrody odbierało się bardzo szybko, tak jak ten pan z lewej, a reszta stłoczona oczekiwała na "tą swoją chwilę".
Marcinowi się udało - wygrał fajny plecak i odebrał go jeszcze przed deszczem :)
Najbardziej żałuję, że nie wjechałam sobie drugi raz na te górki bo mi się podobały. Co prawda musiałam nieźle się zaprzeć, żeby na tą największą wepchnąć rower ale od czego ma sie te muły ;)


Kategoria wyścig, z małżonkiem


komentarze
rmk
| 14:36 niedziela, 31 sierpnia 2014 | linkuj http://st15.static.bikestats.pl/userimages,20140831,38905,40249,orig.jpg
od fotoreporterów ;)
rmk
| 20:35 czwartek, 28 sierpnia 2014 | linkuj Za krótko byliśmy z Jurkiem i nasz doping był za słaby. Następnym razem zabawimy do końca i nasz doping poniesie Cię na pudło :)))
MaciejBrace
| 21:17 poniedziałek, 25 sierpnia 2014 | linkuj Och i achy na trawie, a ten bóbr opony gryzie i mleczko wypija z temu GPAE.
Jurek57
| 19:41 poniedziałek, 25 sierpnia 2014 | linkuj Następnym razem będzie ... profeska !!! :-)
JoannaZygmunta
| 19:37 poniedziałek, 25 sierpnia 2014 | linkuj Jurek -> a ja nieco za bardzo odziana ;)
JoannaZygmunta
| 19:36 poniedziałek, 25 sierpnia 2014 | linkuj Anetka -> dobry humor już potem był
Jurek -> byle co z byle czym na trawie ;)
Jurek57
| 19:28 poniedziałek, 25 sierpnia 2014 | linkuj "Śniadanie na trawie" jak u Edouard-a Manet-a :-)
anetkas
| 17:51 poniedziałek, 25 sierpnia 2014 | linkuj Najważniejsze to mieć do tego dystans i dobry humor ;) Pozdrowienia :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ziewy
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]