Kostrzyn Maraton
d a n e w y j a z d u
25.15 km
0.00 km teren
01:00 h
Pr.śr.:25.15 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
o wczorajszych imieninach na szczęście nie trzeba było wstawać wcześnie. 7 rano - dosyć wylegiwania!. Marcin o 9 pojechał po Sebę a ja godzinkę później pojechałam autkiem na maratonik ogóreczek tuz pod domem :) Od początku fajna atmosfera . Przywitał mnie Marcin z Sebą i Tomkiem od Fogta, potem spotkałam całą ekipę Fogtów, Sylwię z Tomkiem Stachowioków, Bożenkę z mężem Łąckich, Gnieźnian: Dawida, Jurka z wnukiem i Marcinem i jeszcze gdzieś mignęła mi "nerka" itd.
Uśmiechów pełna gęba a tutaj sektor się zapełnia. Ustawiłam się - za daleko. Potem jak zwykle się to zemściło. Start miał być wolny ale oczywiście ogień od samego początku, > 40 po asfalcie i dawaj kto pierwszy. Wyprzedzam cały czas. Łykam co leci - baby i chłopów. Wreszcie nadszedł 7 km i złapał mnie kryzys. Nawet nie musiałam patrzeć na licznik. Zawsze mnie na 7 góra 9 km łapie kryzys. Ponieważ było ciężko to zrobiłam sobie cięższe przełożenia, przejechałam kawałek i zrobiłam lżej i już było po kryzysie. W lesie znowu wyprzedzam i słyszę: "część Asia" to Kamil ze Swaja. Od tego momentu jechaliśmy na mijankę. Raz ja przed nim raz on za mną. Niestety na piachu w Wiktorowie zaliczam glebę, która odebrała mi trochę sił. Kamil mi odszedł i zanim się pozbierałam to już tylko widziałam go ciągle przed soba. Nie udało mi sie go dojść. Za to złapałam dziewczynę w białym i się z nią do samej mety tasowałam. W końcu zapytała mi sie z której kategorii jestem. Byłyśmy z różnych to postanowiłyśmy współpracować. Niestety dziewczyna była wyjechana i nudziło mi się jadąc na jej kole. Wyszłam na prowadzenie i dziewczyna nawet nie wiem kiedy odpadła. Trasa bardzo asfaltowa, szkoda, że się nie załapałam do żadnego peletoniku ale tak bywa.
Z wynikami były jakieś jaja i nie mogłam znaleźć się na wywieszonej liście.
Szukanie wyników rozemocjonowało niektórych lub wzbudzało przerażenie ;)
Sądziłam, że nie ma po co iść do ogarniającego wyniki ale jak Sylwia powiedziała, że jechała 59 minut i jest pierwsza a ja miałam 1 godzinę i 1 minutę to stwierdziłam, że musze być niedaleko. Postanowiłam się dowiadywać. Wywalczyłam 3 miejsce! Tak, właśnie wywalczyłam! i dało mi to satysfakcję. Jest fajnie :)
Gadaniu i zdjęciom nie było końca
Na mecie znalazł się Jurek z Buku i czekaliśmy razem na Marcina
Jurek wypatruje Marcina
I Marcin nadjechał
Moi faworyci do zdobycia mistrzowskiego tytułu "najlepszej rodziny" państwo Łąccy (jakże to brzmi - Połanieccy, Radziwiłłowie, Łąccy) nie zawiedli i zajęli pierwsze miejsce
Biała z którą się tasowałam stoi na 3 miejscu. Ładna dziewczyna :)
Przymierzyłam się do mistrzowskiej koszulki :) ale jakaś tak mała była ;)
Pucharki dla pięknych pań :)
Upał był niemiłośierny. Marcin chłodził sie piwkiem a ja chowałam się w cieniu starego parasola, z lekka przefasonowanego przez naszego psa
Impreza udana, pucharek zgarnięty, towarzysko bardzo udanie. Byle tak dalej :)
Kategoria z małżonkiem, wyścig, do sklepu
komentarze