Dolsk
d a n e w y j a z d u
42.50 km
30.00 km teren
02:17 h
Pr.śr.:18.61 km/h
Pr.max:59.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Rano pada deszcz :( W co by się tu ubrać? Znowu się ubiorę tak, że będę musiała się gdzieś rozbierać. Co tam najwyżej zmarznę! To lepiej ubiorę się lekko i będzie mi zimno i przynajmniej pojadę szybciej bo jak jest zimno to trzeba kręcić żeby nie było zimno - ot taka zakręcona logika.
Do Dolska dojechaliśmy szybko udało nam się znaleźć całkiem przyzwoite miejsce na parkingu. Szybka rejestracja i zamieniłam się w fotografa. Chciałam zrobić zdjęcie z ziemnej góry, która jeszcze w zeszłym roku tam była a teraz jak miałam taki artystyczny zamysł to mi go zniwelowali razem z górką ;p. Przed startem fajowskie spotkania z naszymi Goglowcami z siostrą Marka z Fogtowcami z Arturem Kozalem i całą resztą, że nie wiadomo kiedy 2 godzinki minęły i trzeba było lecieć na start bo Marcin z całą ekipą gogli stał w sektorach. Porobiłam zdjęcia, gwizd i pojechali. Ja wróciłam do auta odłożyłam aparat, pogadałam z Gosią - żoną Seby i stwierdziłam, że chyba już czas iść się ustawić.
Ja to jestem mocna! Dołażę do Willi a mi Asia Zbroszczyk mówi, że już prawie 11,30 i co ja tu robię?
Jak to co robię ? Na luziku idę sobie.
I wtedy wreszcie poczułam, że czas zacząć, że wreszcie mnie gigla i tu i tam i że szybko do sektora. Przelazłam przez bramki, wepchnęłam się z boku (kto to widział! tak z boku się pchać, skandal ;) ) ale i tak byłam daleko bo na mini rzuciło się tego towarzystwa chyba z 400 ludków albo i więcej.
Start i jazda do rynku. Powyprzedzałam ile się dało ale głównie filowałam na kobiety. I co z tego, że je wyprzedziłam jak na wąskim gardle na punkt widokowy nastąpiło takie zamieszanie, że juz myślałam że pomyliliśmy drogę. Niektóre z tych co je wyprzedziłam, jakoś bokiem przelazły i gdy ja jeszcze próbowałam dostać się w nurt jak one już ciągnęły do góry. Fuck! Komentarze i złorzeczenia jakie latały w koło zmilknę. (trzeba było jechać mega, tam jest zawsze spokój pomyślałam) . Ciasno na agrafkach, ktoś mnie zahaczył ale nic się nie stało, jakaś fujara na podjeździe zaczęła mi rzucać trawą w gębę z pod buksującego koła i złazić z roweru prosto na mnie. Ledwie udało mi się uchylić przed jego nogą z prawej jak z lewej zauważyłam, że ktoś mnie wymija i muszę wrócić na prawą stronę a to wszystko na podjeździe. Ale mistrzu techniki (czyli ja ;p) opanował wszystko perfekcyjnie i w skrobałam się na górkę aby poczuć cudowna woń rozjechanego rzepaku. Aż mnie w gardle zapiekło. Po podjeździe się rozciągnęło i już było lepiej. Celowałam w kobitki, żeby je objechać. Im starsze z wyglądu tym lepiej bo mi to dawało kopa. Powyprzedzałam trochę kobitek i facetów i potem już sobie jechałam. Niestety w pewnym momencie dopadł mnie kryzys a nie miałam żela. Nic nie miałam, sierota jedna, w bidonie jakiś izo i to wszystko. Jakoś się pozbierałam i wtedy zaczął sie asfalt. Długi z w mordę wiejącym wiatrem. Dopatrzyłam się jakiejś okrąglejszej kobitki przede mną i powiesiwszy się na rozłożystym facecie zaczęliśmy ją dochodzić. Udało się ale niestety wiele mnie to kosztowało a ta miała siłe jak lokomotywa. Jeszcze było przed nami z 16 km (jak sie potem okazało 22 km) i chciałam się przy niej utrzymać do końca ale w piachu mi uciekła. Uciekła mi bo wyprzedzałyśmy jakiegoś młodziana jadącego z girami na motyla, bujającego się okropnie i musiałam odskoczyć jak zarzuciło go w moją stronę. No trudno! Gonię laskę, może się uda, jadę!
Dorwałam jakąś dziewczynkę z toreką (nerką) na tyłku i ją łyknęłam. Za cmentarzem wjechaliśmy w błocko przy jeziorze i tutaj dramat. Moje opony prowadzą się świetnie ale na błocie mnie zatrzymują. Dużo siły mnie kosztowało, żeby tam jeszcze kogoś wyprzedzić a przede wszystkim, żeby chociaż widzieć dziewczynę z nerką. Na podjeździe w wąwoziku podbiegłam, żeby rozmasować mięśnie na plecach i tyłku bo myślałam, że mi w krzyżu pęknie. SKS mnie dopadło ale po biegu było już dobrze. Ważne, że "nerka" w zasięgu wzroku muszę ją dogonić! Widzę ją! Jest dobrze. Na punkcie widokowym nerka mi znowu odeszła. Cholera jasna! Na zjeździe asfaltowym dokręcałam, że by było szybciej , mijając jakiegoś chłopaka zobaczyłam tylko jego przerażone oczy jak wyciągnęłam maxa 59 km/h i już ją miałam. Przejeżdżam obok niej i mówię: a juz myślałam, że cię nie dogonie" "o ty mendo jedna a ja myślałam, ze tak cię odstawiłam, że juz mnie nie złapiesz ;)" Za chwilę złapałam jeszcze Kingę Zozulińską i ta mi sie powiesiła na kole. Wkurw mnie chwycił, ze tak wisi i sie nie odczepia i sie oglądam za siebie, zwłaszcza, że juz mi flaki uszami wychodzą a ta sie trzyma. Po chwili takiej szarpaniny słyszę; "jedź kochana, ja się będę trzymała jak wytrzymam tempo ale na walkę nie mam siły" Tak, tak! myślę sobie. Na ostatnim metrze i mnie wytnie ale trochę zwolniłam i wtedy nerka menda jedna wyskoczyła przed nas. Oj! czekaj no ty nerko jedna! -pomyślałam, chwilę za Toba odpocznę i jazda! Wtedy z lasu wyskoczył przed nami JP. Kurde! Dogonić JP i jechać mu na kole to by było coś. Ale tyle ile trzeba na przeczytanie poprzedniego zdania tyle miałam go w zasięgu wzroku :(.
No to aaattttaaaaakkkkkk! Powzięłam decyzję. Stanęłam na pedałach i ile sił pognałam do mety. Udało się. Nie miałam ogona :)
Zadowolona bo wycięłam nerkę ;)
"nerka" za mną :)
Mój "ogon" ;)
W stosunku do zeszłego roku poprawiłam się o 10 minut i nie jestem na ostatniej stronie wyników. Haha!!!!
Na bufetach się nie zatrzymywałam bo pierwszego nie wiem co? może go nie
zauważyłam, na drugim goniłam nerkę albo jej uciekałam, juz nie
pamiętam, więc na następny raz biorę milion żeli.
Mam dylemat jechać mega i zgarnąć medal za wytrwałość ale ścigać się z własnym cieniem i niemocą czy dobrze się bawić ale być 6 lub 5 jak zweryfikują tą panią co była 2 w k4 ale podobno ścięła trasę a widać to na endomondo. Baba głupia a ja też głupia bo nie wiem co wybrać ;)
Kategoria wyścig
komentarze
Muszę to zobaczyć na własne oczy !
Gratulacje
Jakbym wyskoczył z lasu chwilunię później i za Tobą to pewnie rozprowadziłbym Ciebie na tym zjeździe tak pod 60 km/h i mielibyśmy wspólny finisz :)
a do Połczynu warto się wybrać, jak dla mnie najciekawsza trasa w całym cyklu.
Faktycznie mój futrzasty ubiór nie był adekwatny do warunków pogodowych ale kolega MaciejBrace z tą amatorką trochę przeholował!! Choć z mojego żagla na plecach na asfalcie to sama się śmiałam w duchu :)) Noga podawała a rower stał w miejscu; ostatecznie rozpięłam tę kutreczkę a najchętniej walnęłabym ją w krzaki ale za dużo cennych rzeczy po kieszeniach pochowałam hehe
Cóż, forma na początek mi nie dopisała ale na następnym wyścigu nie będę już na antybiotykach a to może oznaczać jedno...będę bardziej waleczna, szczególnie na finiszu. :)
Wybierasz się do Połczyna? Ja mam trochę daleko ale podejrzewam, że sobie nie odpuszczę, tak więc do zobaczenia bo sympatycznie się z Tobą ścierało ;) Masuj kopytka już na maj!!
Dla poprawy formy zawsze lepiej jest ścigać się krócej ale intensywniej. Zamulanie na długim dystansie nic nie poprawia. No i mniej czasu potrzeba wtedy na treningi, tyle że trzeba się bardziej przyłożyć do wysokiej intensywności i techniki :).