JoannaZygmunta prowadzi tutaj blog rowerowy

Mój blog nie tylko o rowerowaniu :)

Szosowo

  d a n e    w y j a z d u 62.77 km 0.00 km teren 02:24 h Pr.śr.:26.15 km/h Pr.max:53.50 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Wily
Niedziela, 6 kwietnia 2014 | dodano: 06.04.2014

"Jak dojadę do Fogta i ustalimy trasę to do Ciebie zadzwonię" powiedziało moje szczęście i pojechało z rana z Sebą w lekko zamgloną dal. 
Jak zadzwoni to się zastanowię czy pojadę pomyślałam i postanowiłam wskoczyć na powrót do łóżeczka.
O 9 już zaczęło mnie nosić. Ubrałam się w obcisłe, poszłam z pieskiem, spotkałam parę wycieczek rowerowych, obadałam pogodę, że ciepło ale podwiewa zimny wiatr i czekam. O 10 nie dzwoni ten mój najmilejszy i już miałam się rozdziewać z tego wszystkiego na rower, kiedy na maksa wku....y mnie moje babolińskie. Nie będę pisała czym, ale musiałam wyjśc bo bym je zamordowała.
Łapa boli mnie nadal, więc chociaż chciałam pojechać na nowo znalezione podgórki za OSem Marcina pojechałam szoską na Czerniejewo, Neklę i w Nekli okazało się, że nie da się tam spokojnie pojechać na Kostrzyn mniej uczęszczanymi drogami, więc pojechałam na Giecz. Za Gieczem jak zaczęło mi zimnem wiać w nos to już nie wiedziałam jechać dalej czy wracać. Wiało mocno ale dokulałam się do Klonów i wreszcie doczekałam się telefonu od "starego".
Są gdzieś niedaleko Klonów a ja gdzie jestem?
Zaraz przy krowach w Klonach - odpowiedziałam
To jedź do Kostrzyna , to się spotkamy
Na przejeździe kolejowym w Kostrzyniu oczywiście musiałam postać na przejeździe kolejowym a jak już wreszcie ruszyłam to zadzwoniły moje babolińskie i znowu mnie zatrzymały. Wtedy przeleciał peleton  i tyle go widziałam. Na szczęście zatrzymali się na kostrzyńskim rynku w poszukiwaniu kawy, której nie znaleźli. Dopiero na stacji benzynowej na wylocie znalazł się barek z kawą. Po popasie ruszyliśmy peletonikiem i to jest dopiero jazda. Podziwiam Monikę, która ciągnęła z tymi chłopami 100 km. Cały czas >30 km/h na budziku. Nawet jak się schować za wszystkim to jest co robić. Fajowsko się jechało jako czwarta para. Teraz już wcale nie czułam wiatru. Udało mi się pobić max na zakazie 50km/h a Marcin powiedział , że maxy nalezy pobijać pod górkę. To się zawzięłam i pociągnęłam pod górkę do Pobiedziajów 30 km/h. Lekko płucka wyplułam ale dało się. Potem już spokojnie do domciu na obiadek,  i na spacerek z dziewczynami i  psiną :)





Kategoria szosa


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa nimio
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]