JoannaZygmunta prowadzi tutaj blog rowerowy

Mój blog nie tylko o rowerowaniu :)

Po szosie nie w garażu :)

  d a n e    w y j a z d u 60.69 km 0.00 km teren 02:30 h Pr.śr.:24.28 km/h Pr.max:40.00 km/h Temperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Wily
Niedziela, 23 lutego 2014 | dodano: 23.02.2014

Wczoraj była jazda na szmacie bo popołudniu goście mi się sprosili. Znalazłam tylko czas na krótki spacerek z psiną
Potem imprezka na której psina porozstawiała gości po kątach a dzisiaj psina o 5 rano  dorwała sie do majoneziku, którego resztki w miseczce zostały do mycia po imprezce. Słysząc jak rządzi w kuchni wylazłam z łóżeczka i wyszłam na spacerek. Miałam myśl, żeby za godzinkę wybrać sie na rower ale wróciłam do smacznie chrapiącego Marcina i to były najlepsze 3 godziny mojego snu. Marcin wstał, narobił hałasu szukając gaci rowerowych  zadając mi typowo męskie pytanie :"Gdzie są............" i oczekując dokładnej ścieżki dostępu ;). Moje babole z kundlem narobiły zamieszania witając się wylewnie, słońce zaglądało do sypialni i wyciągało mnie na obiecując super wycieczkę. Wzięłam Wilego i razem we dwoje ruszyliśmy. Wydał mi sie jakiś taki niski bo nie stał na rolkach ;) . Pojechałam na Biskupice ale  dzisiaj było dużo wcześniej niż w ostatnie dwie niedziele, bo nie było czerwonoskórych morsów biegających bezwstydnie w samych gaciach w chłód. O drodze Gwiazdowo-Huby  wolę zapomnieć bo myślałam, że łapy mi odpadną a z zębów mi zostanie pył i jakże przyjemnie się zrobiło na drodze przy S5 :)  Tam pięknie się jechało i rozkoszowałam się ciszą mojej jazdy. Ostatnie jazdy w garażu do cichych nie należały a wiatr w uszach był miłym świstem :)  Gorzej było na powrocie z Łubowa, wiatr wiał mi w gębę, że hej. Wtedy zezłościłam się na siebie, że jestem cienka jak barszcz z lebiody i że gdybym była taka chuda jak jestem cieńka to mogłabym robić za wieszak u jakiegoś kreatora mody i że rzucam to wszystko i będę tylko jeździć po bułki.  Na szczęście przemogłam kryzys i wróciłam  do domu z bananem na gębie. Marcin już był w domu (po przygodach) i po kompałakch poszliśmy całą rodziną  na długi spacer. Było fajnie :)  Szkoda tylko soboty bez roweru bo jakiegoś dojazdu po selera nie będę dzisiaj liczyć :D))


Kategoria szosa, wycieczka


komentarze
Jurek57
| 21:08 niedziela, 23 lutego 2014 | linkuj O 5 na spacer z psem ?
No tak , moja żona też tak robi , zapomniałem :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa lkazd
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]