Po szosie nie w garażu :)
d a n e w y j a z d u
60.69 km
0.00 km teren
02:30 h
Pr.śr.:24.28 km/h
Pr.max:40.00 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Wczoraj była jazda na szmacie bo popołudniu goście mi się sprosili. Znalazłam tylko czas na krótki spacerek z psiną
Potem imprezka na której psina porozstawiała gości po kątach a dzisiaj psina o 5 rano dorwała sie do majoneziku, którego resztki w miseczce zostały do mycia po imprezce. Słysząc jak rządzi w kuchni wylazłam z łóżeczka i wyszłam na spacerek. Miałam myśl, żeby za godzinkę wybrać sie na rower ale wróciłam do smacznie chrapiącego Marcina i to były najlepsze 3 godziny mojego snu. Marcin wstał, narobił hałasu szukając gaci rowerowych zadając mi typowo męskie pytanie :"Gdzie są............" i oczekując dokładnej ścieżki dostępu ;). Moje babole z kundlem narobiły zamieszania witając się wylewnie, słońce zaglądało do sypialni i wyciągało mnie na obiecując super wycieczkę. Wzięłam Wilego i razem we dwoje ruszyliśmy. Wydał mi sie jakiś taki niski bo nie stał na rolkach ;) . Pojechałam na Biskupice ale dzisiaj było dużo wcześniej niż w ostatnie dwie niedziele, bo nie było czerwonoskórych morsów biegających bezwstydnie w samych gaciach w chłód. O drodze Gwiazdowo-Huby wolę zapomnieć bo myślałam, że łapy mi odpadną a z zębów mi zostanie pył i jakże przyjemnie się zrobiło na drodze przy S5 :) Tam pięknie się jechało i rozkoszowałam się ciszą mojej jazdy. Ostatnie jazdy w garażu do cichych nie należały a wiatr w uszach był miłym świstem :) Gorzej było na powrocie z Łubowa, wiatr wiał mi w gębę, że hej. Wtedy zezłościłam się na siebie, że jestem cienka jak barszcz z lebiody i że gdybym była taka chuda jak jestem cieńka to mogłabym robić za wieszak u jakiegoś kreatora mody i że rzucam to wszystko i będę tylko jeździć po bułki. Na szczęście przemogłam kryzys i wróciłam do domu z bananem na gębie. Marcin już był w domu (po przygodach) i po kompałakch poszliśmy całą rodziną na długi spacer. Było fajnie :) Szkoda tylko soboty bez roweru bo jakiegoś dojazdu po selera nie będę dzisiaj liczyć :D))
Kategoria szosa, wycieczka