Na Dziewiczą z małżonkiem
d a n e w y j a z d u
24.86 km
24.86 km teren
01:30 h
Pr.śr.:16.57 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
To moje szczęście największe pętało się dzisiaj po chacie i nie wiedziało co ze sobą zrobić. Z mopem albo kosiarką to jakoś nie miał ochoty potańcować, chłopaki ewentualnie mogący się z nim przejechać byli w robocie i pętało mi się to to po chacie aż wysłałam go do garażu. Tam znalazł sobie zajęcie i przykręcił mi do mojego "zdobywcy pucharów" bagażnik. Mam nadzieję, mój rower z tego powodu nie wpadnie w taką depresję jak bohater filmu TOY STORY, który został zaproszony na herbatkę ;)
Ze sciganta staje się rowerem na grzyby. Biedak.
Wracając do rzeczy. Po pobieżnym obmieceniu chałupy pojechałam z tym moim ślubnym co by się biedaczyna nie zagubił gdzieś w tym lesie bo kogo potem bym miała wnerwiać ;)
Do Tuczna dojechaliśmy autem a potem szybka strzałka na Dziewiczą. Jakoś tak dzisiaj mi dobrze szło, że podjechałam 2 razy bez zająknięcia od strony parkingu, 1 raz od strony żółtego szlaku, zjechałam od strony parkingu, zjechałam killerem i dla urozmaicenia zjechałam od strony wieży. Marcin ani razu nie musiał na mnie krzyczeć ani dodawać mi otuchy i jedyne czego się dowiedziałam to to, że mam następnym razem w ogóle puścić klamki. - Stary ja nie jestem ubezpieczona od wariackiej jazdy na rowerze, bo ubezpieczyciel dla kobiet w moim wieku nie oszacował ryzyka, więc tego miliona dolarów i tak nie zgarniesz ;).
Już bez aluzji - dzisiaj zaliczyłam wszystkie strony świata z czubka Dziewiczej Góry. Bardzo fajnie :) Jeszcze zostało mi podjechać Killera ale to jeszcze przede mną :).
Potem szybki powrót do domu zrobić obiadek, iść po zakupy z Martą, przyjąć gości i napisać relację, żeby w pamięci pozostała ta sobota, która obdarzyła nas pięknym słońcem, zapachami lasu, całkiem miłą temperaturą (znowu ubrałam się za ciepło) i rowerowaniem z moim najmilejszym :).
Kategoria wycieczka, z małżonkiem