Kto ma sklerozę ten nie ma pomiaru
d a n e w y j a z d u
42.00 km
37.00 km teren
h
Pr.śr.: km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Czarna zasłona opadła na moment kiedy brałam licznik w łapę a następnie coś z nim zrobiłam. Za cholerę nie wiem co. Skleroza? Starość? Napiszę, że zapracowanie ;) a odległość wpiszę tak na oko ;).
Standardową drogę powrotną do domu wydłużyłam o zygmuntowską pętelkę ale w drugą, łatwiejszą stronę. Dzięki temu, że w drugą stronę to tam gdzie w Górze gnam z góry to teraz mozolnie się wspinałam pod. Przy okazji zauważyłam tabliczkę. Ponieważ tabliczka jest z czarnego marmuru i wygląda jak nagrobna byłam przekonana, że jest to miejsce jakiejś tragedii. I tu niespodzianka, tabliczka upamiętnia społecznika, który albo sam się chwali albo społeczeństwo go chwali za zalesienie skarpy. W dobie ławeczek aż dziwne, że ławeczki nie postawiono bo widok z tego miejsca jest bardzo malowniczy - na jezioro. Może się jeszcze doczekam. Jak tabliczka nagrobna a to tylko opisany czyn społeczny :)
© JoannaZygmunta
Po drodze, znowu jadąc pod jakąś góreczkę znalazłam pięknego, zdrowiutkiego „czarnego łebka”. Już się suszy na sznureczku. Grzybek już się suszy :)
© JoannaZygmunta
Odwrotny kierunek jazdy sprzyja zjazdowi do jeziora Dobrego. Jakież było moje zdziwienie, gdy przed moimi oczami zaraz na początku zjazdu pojawił się taki widokMusiałam zjechać między te namioty budząc przerażenie
© JoannaZygmunta
Nie było wyjścia. Hamowanie równałoby się lotowi przez kierownicę więc budząc trochę sensację i przerażenie wśród członków „Pobiedziskiego koła karpiowego” zakończyłam zjazd tuż przed autami. Udało się. Nawet nie miałam czasu się bać.