Z rana na szosę
d a n e w y j a z d u
24.00 km
0.00 km teren
01:00 h
Pr.śr.:24.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Wily
Najpierw prasowanie białych bluzek i spódniczek na jutro. Potem "Jasminum" w TV i wyleźć nie mogłam. W obcisłym siedziałam na kanapie i po raz n-ty przeżywałam miłośc na srebrnym ekranie aż moje strarsze dziecię wyrechlało się z łóżka i uświadomiło mi, że jak się nie sprężę to nici z roweru. Pojechałam sobie na szoskę na rege po tych ostatnich moich terenowych szaleństwach ale rege się nie udało bo obiecałam Marcie, że będę za godzinkę a ten paskudny wiatr targał mną w te i wew te jak by mi chciał łeb wyrwać, przewiać mnie do szpiku (co się udało) i zniechęcić mnie do wychodzenia z domu i najlepiej zapadnięcia w sen zimowy. Nie dałam się paskudnikowi. Odziałam ciepłe dwa koszule i filcowe okulary i pojechałam przez Kocią do Sannik i do Pobiedzisk.
Po powrocie wzięłam babolińskie i pojechałam pokibicować Pobiedziszczanom biorącym udział w biegu na 5 i 10 km w Bednarach. Przyjechałam akurat na start.Wyśicig w Bednarach. Jak więcej ich biegło to ręce zajęte miałam klaskaniem :)
© JoannaZygmunta
Moje laski niestety wolały elegancję niz ciepło i bardzo szybko przemarzły. Do tego wstydziły się matki, która gwizdała w gwizdek i darła paszczę w stylu:'Dajesz, dajesz!!" oraz podskakiwała bo zimo. Poszły do auta a ja robiłam co powyżej. Moja koleżanka z siłowni Sylwia była 2 ga open, reszta moich znajomych bardzo dobrze pobiegła w tym Damian. :)
Dzień pełny atrakcji - walka z sobą co by wyjść, walka z wiatrem co by dojechać, trening gardła w darciu i wizyta w Selgrosie co by kucyki miały nowy domek (masakra, ale lasek pieniądze).
Kategoria szosa
komentarze