Pętelka im Zygmunta III Wazy
d a n e w y j a z d u
24.12 km
0.00 km teren
01:30 h
Pr.śr.:16.08 km/h
Pr.max:43.94 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Lipican vel Mondi
Dzisiaj Marcin pojechał "przepalić łydę" przed jutrzejszym maratonem u Kaczmarka a ja próbowałam za nim nadążyć - chociaż wzrokiem ale na tej interwałowej pętelce to nawet wzrok mój nie sięgał ;). Na szczęście Marcin na mnie co jakiś czas czekał a zwłaszcza w miejscach gdzie mógł naocznie stwierdzić, że wreszcie jego nauka nie poszła w las a raczej, że poszła w podjazdy i zjazdy korzenno-piaskowe. Wiedząc, że mój nauczyciel z nagła może wyskoczyć z krzaków bardzo się starałam i deptałam z taką siłą, że na jednym podjeździe tak dodałam, że wyniosło mnie prosto w drzewo. Mając doskonale opanowany rower ;) wygięłam się, zwinęłam i tylko obtarłam ręką po korze. Jestem mistrzem ;) z siniakami.
Marcin jeszcze testował czy faktycznie zjeżdżam nad jez.Dobrym he, he i widział, że się nie boję to zrobił mi jeszcze test nad jez. Dębiniec miałam z początku cykora bo dawno tam nie zjeżdżałam ale dynamicznie zjechałam (może bez dynamicznie ;))
Jak to fajnie sobie pojeździć z górki, w podgórki jak łańcuch wali o ramę, kierownicę ledwo można utrzymać, wpierdzielić się w drzewo, nazbierać siniaków a w poniedziałek przywdziać garsonkę. ;).
A! I apel. W lesie należy jeździć w kasku bo dzisiaj dostałam w czaszkę odzianą w skorupę z żołędzia spadającego z drzewa jak to na koniec lata żołędzie i inne owoce mają we zwyczaju.
Kategoria wycieczka, z małżonkiem
komentarze