JoannaZygmunta prowadzi tutaj blog rowerowy

Mój blog nie tylko o rowerowaniu :)

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2014

Dystans całkowity:503.20 km (w terenie 137.00 km; 27.23%)
Czas w ruchu:22:29
Średnia prędkość:22.38 km/h
Maksymalna prędkość:44.64 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:41.93 km i 1h 52m
Więcej statystyk

rolki 14

  d a n e    w y j a z d u 30.10 km 0.00 km teren 01:00 h Pr.śr.:30.10 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Wily
Poniedziałek, 3 marca 2014 | dodano: 03.03.2014

Dopiero na chwilę przed 21 udało mi się pojeździć. Chociaz w garażu a i tak pierwsze 15 min słuchałam i poprawiałam wypracowanie z polskiego Martusi, pomagałam zdefiniować definicję kąta wklęsłego (mam  nadzieję,że dobrze) oraz pomagałam Zosi w wymyślaniu co można zobaczyć w muzeum. Potem już tylko przygrywało mi

oraz towarzyszył mi mój pies,który puszczał gazy bojowe z pod ogona. 


Kategoria rolki, szosa, w domu

Z Marcinem

  d a n e    w y j a z d u 52.34 km 0.00 km teren 02:00 h Pr.śr.:26.17 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Wily
Sobota, 1 marca 2014 | dodano: 01.03.2014

Zrobiłam sernik, rzuciłam hasło na BS, że kto ma ochotę to niech wpadnie ale tak trochę później bo jadę ze ślubnym i pojechaliśmy tam gdzie mój najmilejszy postanowił wydusić ze mnie siódme poty. Miejscem moich zmagań były pagórki przy Łubowie, gdzie wzdłuż S5 musiałam jeździć w te i we te. W jedną stronę kręcąc jak najszybciej a w drugą może wolniej ale na twardo. Bolało i widziałam ciemność ale mam siłę w tych moich nogach tylko wydobyć jej nie umiem. Wjechałam w kadencją 118 i na szczycie 98 na nie za miękkich przełożeniach.  I na 52/15 kadencja 80-85. Bardzo sie zdziwiłam, że tak potrafię. Oczywiście na powrocie mnie odcięło a znowu wyjechałam bez żarełka bo  na jakieś smieszne 50 km nie będę sobie kieszeni obrywać.(tuleja jedna) Marcina bolało gardło od dopingu a ja po powrocie prawie zasnęłam w wannie. Po pysznej zupce pieczarkowej (nie chwalą mnie to sama się pochwalę ;)) siły wróciły a jak przyjechał do nas JP na sernik było już OK. Sernik chyba smakował Jackowi bo nie odmawiał dokładki :). Jacek spróbował się z rolkami i jak rasowy biker szybciutko schwycił jak się na nich jedzie. Za pierwszym razem to za diabła nie chciałam puścić sznurka od drzwi garażu a Jacek wsiadł i pojechał. Trochę nim majtało ale 1 godzinka i jechałby bez trzymanki.



JP przyjechał na swoim nowym rowerku Scociku scale. Musiałam się przejechać! Sąsiedzi patrzyli na nas jak zwykle z politowaniem (znowu te wariaty jeżdżą w kółko) a jechało się super! Żeby nie robić sobie ewentualanego obciachu spróbowałam podjazdu pod krawężnik, jak nikt nie widział, wprost na trawnik sąsiada. Wysokie mamy te krawężniki a rowerek wjechał jak w masło. FAJOWO!.  Niestety co miłe szybko się kończy i JP musiał jechać do domciu. 

Poszliśmy na spacer z naszym owczarkiem sępólniańskim



I spotkaliśmy Sebę z Gosią i synkiem. Gaduchom mogłoby nie być końca ale mały się bał Tiny.  Szkoda, że Patryk boi się kejtrów bo nasza uwielbia małe dzieci. Na szczęście nie jako danie ;)


Kategoria szosa, z małżonkiem