JoannaZygmunta prowadzi tutaj blog rowerowy

Mój blog nie tylko o rowerowaniu :)

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2013

Dystans całkowity:120.32 km (w terenie 13.70 km; 11.39%)
Czas w ruchu:03:16
Średnia prędkość:19.02 km/h
Maksymalna prędkość:36.00 km/h
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:13.37 km i 1h 38m
Więcej statystyk

Do dziadka

  d a n e    w y j a z d u 30.40 km 0.00 km teren 01:42 h Pr.śr.:17.88 km/h Pr.max:36.00 km/h Temperatura:4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Niedziela, 3 lutego 2013 | dodano: 03.02.2013

Najmilszy mój pojechał z rana na trening i zapomniał zabrać obiad dla dziadka. I To był już pretekst, żeby pojechać do Poznania, a potem były jeszcze inne powody takie jak:
babole moje tańcowały na macie

mącąc mój smak muzyczny łupaniną nie do zniesienia, chałupa ogarnięta, słonko świeciło kusząco, wcale nie zdradzając, że lodowaty ziąb czai się w postaci dobijającego wiatru wielkim porywem a poza tym czy trzeba jakiegoś wielkiego powodu, żeby spieprzyć na rower?
Dla równowagi po oszałamiających doznaniach dyskotekowych wydobywających się z maty śpiewałam sobie

szukając jakiegoś Mateusza albo dwóch co by ze mną niekoniecznie za piec skoczyli ale ciała swego użyczyli i zasłonili przed tym cholernym wiatrem, który w nos nieskończenie mi wiał i doprowadzał mnie do rozpaczy. Jechałam "na miękko" i osiągałam zawrotne prędkości ok 17 km lub "na twardo" osiągając ból kolan. Cholera! psia, krew! Ciało mojego najmilszego jeździło gdzieś w koło Mosiny i zasłaniało swą piersią jakąś Monikę a mi wszystkie wyprzedzające mnie potencjalne Mateusze uciekały w mgnieniu oka ;(.
Dopchałam się do dziadka, spotkaliśmy się z moim najmilejszym i wracaliśmy do Pobiedziajów autem. Jutro mam zamiar wracać do domciu rowerem, żeby wykorzystać ten wiatr ale jak znam złośliwość losu wiatr znowu będzie mi wiał w nochala a Mateuszów nie uświadczę ;)


Kategoria dojazdy, inne

Zasady velominati w zastosowaniu

  d a n e    w y j a z d u 31.72 km 0.00 km teren 01:34 h Pr.śr.:20.25 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Sobota, 2 lutego 2013 | dodano: 02.02.2013

W tygodniu słońce a na weekend bryy. Wczoraj weszłam sobie na stronkę "trzymaj koło" której redaktorem naczelnym jest Mikołaj Virenque. Tam przeczytałam Zasady Velominati, których parę punktów wraz z mężem dziś zastosowaliśmy:
Zasada #9 Jeśli jeździsz w złych warunkach atmosferycznych, to znaczy, że jesteś dobry skurwiel. Kropka.- więc pojechaliśmy pomimo takiej pogody

mokro na asfaltówce w Wierzonce © grigor86

Po drodze spotkaliśmy drugiego takiego s.... Grigora, któy jak japoński turysta pstryknął nam fotkę
Napotkani po drodze Asia i Zygmunt :-) © grigor86

Wiało mocno, sikeło śniego-deszczem, portki namakały, ochraniacze na buty przemokły i wkrótce zaczęło robić mi się zimno w nogi. Myślałam, że za wolno kręcę i dlatego girki mi marzły a przecież stosowałam zasadę
Zasada #20 Są tylko 3 sposoby na pokonanie bólu.
- Jeśli Twój mięsień czworogłowy zaczyna Cię palić, przerzuć bieg na wyższy, aby wykorzystać ścięgna podkolanowe i łydki

- Jeśli ścięgna podkolanowe i łydki zaczną Cię palić, przerzuć z powrotem na niższy bieg, aby wykorzystać mięsień czworogłowy

-Jeśli jesteś sierotą i czujesz się słabo, popracuj nad zasadą numer #5 i trenuj więcej!
czyli
Zasada #5 Nie wymiękaj, tylko zapier....aj!
Tak! Trzeci myślnik jak najbardziej mnie dotyczy, więc nie ma co tylko należy wprowadzać w życie zasadę nr 5
Przeczytawszy zasady stwierdzam, że dużo jeszcze przede mną pcacy co by nie być chociaż z wyglądu trzepakiem ;)



2 km w piątek na siłownię

  d a n e    w y j a z d u 0.00 km 0.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Zdobywca pucharów ;)
Piątek, 1 lutego 2013 | dodano: 01.02.2013

Po pracy szybkim krokiem poszłam na Cytadelę spotkać się z Marcinem gdzie mieliśmy umówioną randkę aby razem wracać do domu. Schody na Cytadeli od dworca Poznań Garbary zawsze kusiły mnie żeby sobie po nich poskakać. Dzisiaj stwierdziłam, że można spróbować, Marcin sie coś spóźniał a mi się nudziło. To co, że miałam ciuchy do roboty i torebkę. Miałam butki na płaskim więc skakałam do góry i w dół. Szybko się złachałam ale na szczęście Marcin nadjechał i skończyło się rumakowianie. Śmiał się, że wyglądałam jak mała dziewczynka skacząca po schodach. Jak to miło usłyszeć, że się wygląda, chociaż czasami - jak mała dziewczynka :)


Kategoria inne